Archiwum 01 września 2008


NO i lipa :(
01 września 2008, 18:40

Bo w sumie mam problem mały... to już któryś z kolei blog i wogóle strasznie mi się nie podoba. Nie chodzi o treść ylko o edycje samego bloga :( Albo jestem jakaś czarna masa komputeryzacji albo nie wiem co jest nie tak ;( Nie wygląda on poporstu jak jak ja chcę...
Proszę i jakąś pomoc czy coś, bo nie wiem...
Z góry dziękuję :)

Na początek... ( a czy dobry, to się okaże...
01 września 2008, 18:28

- Otwórz oczy! Proszę cię, nie rób mi tego! Ocknij się!! Słyszysz?! Mała!!! Otwórz oczy, otwórz te cholerne oczy!!!

Krzysztof trzymał Magdę na jednym ramieniu, drugą ręką nerwowo szukał w kieszeni telefonu. Magda leżała bezwładnie na środku ulicy, zakrwawiona i nieprzytomna. W odległości kilku metrów leżał w kawałkach jej telefon. Rozmawiała ze swoim chłopakiem przechodząc przez mało ruchliwą miejską uliczkę, gdy nagle zza zakrętu wyjechała Honda i z potrąciła dziewczynę. Samochód zatrzymał się, wysiadł z niego młody mężczyzna, przyjrzał się Magdzie. Stał sparaliżowany strachem.
- Co się gapisz idioto?! – krzyknął, podbiegając do niego, Krzysiek.
Mężczyzna spłoszył się mając przed oczami przerażające widmo konsekwencji. Wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał, tak szybko, że Krzysiek nie zdążył zapamiętać jego rejestracji. Odjechał i zostawił tych dwoje w objęciach. Pierwszy raz byli tak blisko… Krzysiek od dawna o tym marzył. Codziennie wracając z pracy widział Magdę wracającą z liceum, tegoroczną maturzystkę. Jej rozwiane, zawsze rozpuszczone blond włosy zawsze przykuwały jego uwagę; zawsze odkąd zobaczył ją pierwszy raz i zamienili kilka zdań. On absolwent obecny na ślubowaniu świeżo upieczonych licealistów i ona, długonoga, szczupła blondynka, bardzo śmiała i bezpośrednia, schludnie ubrana – modnie, ale nie wyzywająco. Teraz jej zakrwawiona bluzka oplatała ledwo unoszącą się klatkę piersiową…

Krzysiek nie mógł dosięgnąć telefonu, zresztą i tak nie byłby w stanie wydusić z siebie słowa do dyspozytora. Podniósł szybko i niedelikatnie nieprzytomną dziewczynę i prawie biegnąc zaniósł ją do najbliższego szpitala. Na jego i Magdy szczęście był kilka ulic dalej w odległości około kilometra. Wpadł z hukiem zdyszany i położył Magdę na blacie izby przyjęć, za którą z szeroko otwartymi oczami stała pielęgniarka. Po jej wieku można było wywnioskować, że jest osobą doświadczoną w swoim fachu.

- To był wypadek… Nie wie… Nie wiedziałem, co robić… Przyniosłem ją… Ratujcie ją… Błagam… - wyjąkał ostatkiem sił.

- Coś Ty najlepszego zrobił?! Mogłeś ją zabić! Jeśli to krwotok wewnętrzny, możesz już nie zobaczyć swojej narzeczonej! W takiej sytuacji, młody człowieku, należy wezwać pogotowie, bo nieświadomi konsekwencji ludzie wysyłają innych na tamten świat. – powiedziała stanowczym choć spokojnym tonem.

Krzysiek został tylko ze swoimi myślami: - Boże, ja nie chciałem jej zabić. To nie ja… o ten pieprzony sukinsyn z samochodu! Boże nie zabieraj mi jej… nie mam już nikogo. Tylko nadzieja bycia z nią mi została… Ja ją kocham?!

Izba  przyjęć nagle opustoszała. Słychać było tylko krzyki lekarzy zza niebieskich drzwi, gdzie ratowali życie dziewczynie, na którą czekał skulony pod ścianą mężczyzna. Można było usłyszeć jego ciężki oddech i kilka łez rozbijających się o zimna szpitalną posadzkę…